ALOHA – 7 ZASAD HUNY

Czy wiesz, że aby zacząć doświadczać miłości od innych, należy nauczyć się ją dawać samemu sobie?

Aloha – Huna

Zapraszamy do obejrzenia filmu, w którym Marta Gierczyńska opowiada o jednej z 7 zasad Huny – Aloha. Słowo to oznacza po hawajsku „dzień dobry” i „do widzenia”, ale nie tylko. Oznacza także szczęście i miłość. Piękne połączenie, prawda?

Zgodnie z naukami Huny wszystko w naszym życiu co jest dla nas dobre pochodzi z bezwarunkowej miłości. Z kolei to, co powoduje cierpienie lub nieszczęście, ma swoje korzenie w strachu.

Posłuchajcie sami i zróbcie z Martą krótkie ćwiczenie.

 Marta Gierczyńska – nauczycielka masażu Lomi Lomi Nui (certyfikat Aloha International). Uwielbia dzielić się swoją wiedzą i doświadczeniem związaną z „życiowym” zastosowaniem filozofii hawajskiej. Pasjonuje ją świadoma praca z ciałem poprzez taniec intuicyjny i ruch sprzyjający uwalnianiu napięć. Zajęcia grupowe prowadzi od prawie 20 lat. W swojej pracy łączy wiele, sprawdzonych na własnej skórze metod (takich jak masaż, taniec, praca z ciałem, techniki hawajskie, coaching, relaksacja, wizualizacja, medytacja) zachęcając Uczestników do odkrywania własnej prawdy i eksplorowania swojego potencjału. Więcej na: www.kinomana.pl

Chcesz otrzymywać pakiet najnowszych odcinków na swoją skrzynkę mejlową?
Zapisz się na newsletter: https://hakujzdrowie.pl/newsletter

Polub także stronę na facebooku: https://www.facebook.com/hakujzdrowie

REALIZACJA FILMOWA:
http://www.burbanfilm.pl
https://www.facebook.com/burbanfilm

Choroby wg totalnej biologii

Aby pojawiła się choroba musisz doświadczyć dramatycznego wydarzenia, które głęboko cię poruszy – tak ogólnie można powiedzieć o przyczynie powstawania chorób z perspektywy Totalnej Biologii. Co to oznacza w praktyce?

Po pierwsze, nie ważne czego doświadczysz, ważne jak ta sytuacja zostanie przez Ciebie odebrana. W jednych strata pracy wywoła panikę, a dla innych stanie się okazją do rozwoju i poszukania czegoś adekwatniejszego. To samo dotyczy wypadków, śmierci i wszystkich innych trudnych doświadczeń. „Fakty nie mają znaczenia. Ważne, co Ty o nich myślisz.” – cytuję tu dr Marzannę Radziszewską, specjalistkę od tematu. Po drugie, to czego doświadczasz w danej sytuacji musi cię naprawdę głęboko dotknąć. Tutaj trudno znaleźć skalę, do której można by się odnieść, ale na pewno sama/sam dokładnie wiesz, kiedy to, co przeżywasz, jest naprawdę poważne.

(Z chorobami wrodzonymi jest troszkę inaczej. Tam zazwyczaj „niosą” się historie sprzed naszych narodzin, czyli z okresu tzw. projektu celu oraz tematy przodków. Napisze o tym więcej innym razem.)

Totalna Biologia – mózg jest najważniejszy

Chodzi o to, że wg tego spojrzenia, biologia działa bardzo sensownie. W biologii najważniejszy jest mózg. Organizm zrobi wszystko, aby go chronić, bo to gwarantuje mu przetrwanie. Jeśli mózg jest przeciążony nadmiernym stresem, takim z którym sobie nie potrafi poradzić, to sprowadzi go na poziom ciała.

Mała dygresja: Oglądałam ostatnio film Elizjum. Nie, nie polecam, ale ciekawie był tam przedstawiony wątek mózgu, który był nośnikiem ludzkiego życia. W specjalnej maszynie można było w nieskończoność regenerować ciało, o ile mózg pozostał nietknięty. Dodatkowo istniała możliwość kopiowania danych z mózgu do mózgu, ale nie dało się przenieść osobowości. Jeden z bohaterów, taki zły charakter – Kruger, który krótko mówiąc miał nierówno pod sufitem i był całkowicie pozbawiony ludzkich emocji, miał wielokrotnie naprawiane ciało. Gdy mu urwało nogi to je odbudowano, gdy granat wysadził mu pół twarzy, znów mu ją odbudowano. Pewnie cały był zbudowany wielokrotnie od nowa. W filmie nie było to rozwinięte, ale zastanawia mnie, czy zatem można wysnuć taką tezę, że twórcy filmu chcieli przekazać, że bez ciała nie ma osobowości, bo to w ciele są emocje? 

Totalna Biologia  – indeks chorób

Mądrość biologii i jej celowe działanie przejawia się również tym, w jaki sposób ten nadmierny stres zostanie sprowadzony na poziom ciała. W jaki sposób taki zabieg się przejawi, w postaci jakiej choroby, gdzie się ona ulokuje etc. Twórcy Biologii Totalnej oraz nauk jej pokrewnych (Biologika, Recall Healing, Totalna Biologia, Germańska Nowa Medycyna, Psychobiologia etc.), na podstawie licznych obserwacji zauważyli, że konkretne konflikty biologiczne (czytaj ten nadmierny stres, z którym sobie nie potrafimy poradzić) przejawiają się w konkretnych schorzeniach. Na podstawie tej tezy powstał indeks chorób, po którym możemy sprawdzić, co było przyczyną naszej choroby. W takim spisie zazwyczaj nie ma przypisanej jednej sytuacji, ale cały kontener o określonych cechach i jakościach.

*W tym miejscu wracam do tego, co pisałam na początku. Nie u każdego dana sytuacja wywoła chorobę. To zależy jak dana osoba ją odbierze i jak ją przeżyje. Wspomnę, że sprawa jest bardziej skomplikowana, bo może się okazać, że nie przeżyliśmy w danym momencie, aż takiej tragedii, ale w pamięci komórkowej są zapisane zdarzenia również z życia naszych przodków czy naszego życia płodowego, w którym to mogła wydarzyć się ta dramatyczna sytuacja, a bieżące zdarzenie, jak mały kamyczek, po prostu uruchomi lawinę emocji czyhającą podskórnie na uwolnienie.

Szukając w Internecie znajdziesz na pewno indeks czy spis chorób wg Totalnej Biologii. Są też książki na ten temat, jak choćby Gilberta Renaud „Recall Healing: Totalna biologia. Biologiczne i emocjonalne znaczenie chorób i zachowań. Leksykon”.

W takim spisie chorób można na przykład wyczytać, że:

– grypa – zagrożenie na terytorium, pojawia się już po rozwiązaniu konfliktu jako faza naprawcza;

– wyrostek robaczkowy – poprzedzające zdarzenie – strata niewielkiej ilości pieniędzy odłożonej „na potem”;

– białaczka – hasło związane z tym „niosę niską samoocenę moich rodziców”

Sam spis chorób wg Biologii Totalnej nie wystarcza

I cóż nam po tym? Moim zdaniem nie za wiele. Bo jak to się ma do mojej indywidualnej historii, do mojej rodziny? Często nie znamy szczegółów z życia przodków, a na własne sprawy sami nakładamy cenzurę. Taki leksykon moim zdaniem można traktować jako inspirację do szukania, ale nie zastąpi on wnikliwej analizy z osobą z zewnątrz, najlepiej terapeutą. A to bardzo ważne w tej koncepcji, żeby namierzyć prawdziwy konflikt i go rozwiązać, inaczej choroba nie odpuści. Albo będzie trwała o wiele dłużej, albo powróci, albo wywali inny bezpiecznik, jeżeli sztucznie zwalczymy objawy.

Przeżywanie emocji jest kluczem do zdrowia

Emocje są kluczem i najlepiej byłoby przeżywać wszystko w pełni i do końca, bo do tego to się sprowadza. Ale jeżeli chodzi o samo zdrowienie, to temat jest bardziej złożony. Świadomość własnych konfliktów, ich namierzenie może pomóc przy błahych sprawach. Takich jak na przykład katar czy ból gardła. Przy poważniejszych chorobach „przyczepione” są i problemy większego kalibru, które wymagają zmiany postawy, świadomości, a kto próbował zmienić choćby nawyk, ten wie ile pracy to wymaga. Często też przy poważniejszych chorobach organizm jest nadwyrężony, wycieńczony.

Sama praca z umysłem i duchem może nie wystarczyć. Organizm trzeba wspomóc od strony technicznej, jak odżywieniem, lekami, różnymi terapiami, które pomogą mu się dźwignąć i unieść procesy naprawcze. Wydaje mi się, że czasem sprawy zajdą za daleko i na poziomie fizycznym nie da się już nic zrobić, a jedynie ukoić ducha i znaleźć zgodę na to, co jest. Dr Radziszewska twierdzi, że zdrowienie nie jest celem, ono wydarza się przy okazji. Chodzi o rozwój świadomości.

Ps. Nie jestem terapeutką Totalnej Biologii. Uczę się jej i polecam jako, że przetestowałam i nadal testuję z dobrym skutkiem na sobie i bliskich. Uważam też, że w wielu przypadkach nie powinno się rezygnować z opieki lekarskiej.

Tekst: Weronika Burban


☎  Telefon: +48 696 256 086

Ciąża po sesji totalnej biologii

Podzielę się z tobą moją osobistą historią. Gdy miałam 14 lat lekarze powiedzieli mi, że z powodu nie do końca rozwiniętych jajników na 99,9 % nie będę mogła mieć dzieci, a nawet gdybym jakimś cudem zaszła w ciążę, to mój organizm będzie ją zwalczał. W tak młodym wieku trudno mi było ocenić, co to tak naprawdę oznacza. Nie mniej przez kolejne 10 lat wraz z medycyną klasyczną próbowałam wskrzesić potencjał, który krył się w tym 0,1%. W ten sposób zostałam królikiem doświadczalnym przechodząc z prowadzenia jednego endokrynologa do drugiego.

Jedne leki, potem drugie leki, potem kolejne, a ja jak w kalejdoskopie zmieniałam się po nich, wyłączając z tego procesu pracę moich jajników. Skutki uboczne były dla mnie bardzo trudne do zniesienia. Raz po takich malutkich tableteczkach przytyłam 10 kg w jeden miesiąc, aby po ich odstawieniu w magiczny sposób owe 10 kg wyparowało. Działało się też masę innych przykrych rzeczy, ale nie będę cię zanudzać szczegółami. Wszystko to doprowadziło do coraz gorszego samopoczucia łącznie z silną depresją. Kwintesencją tej drogi był tygodniowy pobyt na oddziale patologii ciąży, gdzie testowano na mnie kolejną kurację hormonalną. Na sali leżałam z kobietami po poronieniach. Nawet teraz trudno mi opisać jak smutne to było pole. Rozpacz i beznadzieja. Łzy, które mogłyby zatopić cały świat. Leżąc w nocy w tamtym szpitalu bardzo wyraźnie poczułam, że dość. Coś tu zupełnie nie gra i przerwałam ten sposób leczenia.

Medycyna niekonwencjonalna

Jeżeli jesteś chora to pewnie masz podobne doświadczenie, że jak grzyby po deszczu w twoim otoczeniu pojawiają się ludzie, którzy mają cud metodę i ci ją polecają. Przynajmniej u mnie tak było. Z dużym dystansem, ale dawałam im szansę. Przez kolejne kilka lat eksperymentowałam z tzw. alternatywnymi metodami leczenia. Medycyna chińska, tybetańska, bioenergoterapia, akupunktura, biorezonanse, ziołolecznictwo, różne masaże, terapia manualna, no i oczywiście znachorzy tak barwni, że aż mi się uśmiech pojawia na twarzy na wspomnienie co poniektórych.

Znachor z piwnicy

Jeden z nich przyjmował w piwnicy. Został mi polecony przez kuzyna, który słyszał same pochlebstwa od koleżanka, której dziecko zostało w ten sposób uzdrowione z poważnej choroby. Na sesji było równolegle 3 pacjentów. Znachor był burkliwym staruszkiem, który cały czas w ręku trzymał papierosa. Leczenie polegało na tym, że uzdrowiciel naciskał chore/bolące miejsce w taki sposób, że aż zapierało dech w piersi. W tym momencie pacjent miał krzyczeć i głośno oddychać, tak aby „wypuścić lęk”, który zakamuflował się w chorobie. O ile nie wkręciłaś sobie kolejnej traumy po tej wizycie, to faktycznie czuło się katharsis. Przy okazji jajników również zgłosiłam się z wadą wzroku. Po takiej sesji przez dwa dni widziałam dobrze bez okularów. Jajniki nie zaczęły działać. Znachor twierdził, potrzebuje jeszcze tylko 3 sesji, aby całkiem wyzdrowieć. Doświadczenie było jednak na tyle trudne i dla mnie kontrowersyjne, że nie wróciłam.

Psychoterapia klasyczna

Chodziłam też na terapię analityczną i behawioralną przez jakiś czas, choć szału na nich nie było. Postępów nie czułam żadnych. Zdaje się, że jedynie testowałam w ten sposób granice swojej niecierpliwości, bo naprawdę nic, ale to nic się nie wydarzało. Nawet nie mogłam się do końca wygadać, bo terapeutki więcej mówiły ode mnie. W końcu wolałam kupić kieckę czy pójść do kina aniżeli wydawać kolejne 150 zł za sesję, bo to przynajmniej na chwilę poprawiło humor. 🙂

Reasumując, większość z nowych specjalistów była o wiele bardziej optymistycznie nastawiona do mojej przypadłości, nie mniej i u nich efektów raczej nie było, bo moje jajniki jak nie pracowały, tak nie pracowały.

Rozwój osobisty

Z biegiem czasu coraz bardziej odpuszczałam temat. Bo muszę się wam przyznać, że to nawet nie chodziło o to, że ja tak bardzo chciałam mieć dzieci. W tamtym okresie mojego życia temat nie był na pierwszym planie. Po prostu straszenie mnie denerwował fakt, że nie będę miała wyboru, gdyby jednak pojawiła się taka wola.

Być może podświadomie bardziej cierpiałam z tego powodu niż świadomie. Ze smutkiem i lękiem związanym z tym, że być może będę sama całe życie z powodu tego, że jestem „wybrakowaną kobietą”, raczej mało miałam kontaktu na tamten czas.

W końcu całkiem odpuściłam. Techniczne naprawienie fizyczności przetransformowało się na ogólny rozwój świadomości. Przyznam się, że był nawet moment, w którym zahaczyłam o New Age. Długo mnie jednak ten świat nie zaciekawił i dalej przerodziło się to w zainteresowanie bardziej uziemionymi metodami, które kontaktują z prawdziwymi emocjami. Tak bez ściemy. Bo to, co do mnie doszło w toku własnej ewolucji świadomościowej, to że kluczem są emocje. Bo co by się nie wydarzyło w przeszłości i jakie by nie były rokowania przyszłości, to to, co jest żywe i jest teraz, to własne emocje.

I tak pojawiła się praca z procesem, taniec intuicyjny, 5 rytmów, ustawienia systemowe, mądrość płynąca se snów, metoda Lowena, TRE, oddychanie, masaż – ale z zupełnie nowej perspektywy, pewne formy szamanizmu. Wszystko co kontaktuje z tym, co żywo zapisane w ciele. Podsumowując. Masa pracy, masa czasu i masa pieniędzy… ale tym razem pomagało przynajmniej psychicznie.

Trauma i potencjał zapisane w ciele

To wszystko było (i nadal jest, bo proces trwa) jak wejście i zanurzenie się w ocean samej siebie. Coraz bardziej rozumiałam swoje reakcje na różne tematy, dostrzegałam powtarzające się mechanizmy. Te odkrycia nie były łatwe. Przekaz transgeneracyjny niósł w sobie trudne relacje między kobietami i mężczyznami, między matkami i ojcami a dziećmi, gwałty, aborcje, poronienia, wojnę, biedę, głód. I wszystko to jakby w jakiejś części nadal żywe. Żywe we mnie, w moich reakcjach, moim osobistym życiu i historiach, które sama współtworzyłam. Emocje, które utknęły w stopklatach przeszłości i które wołały o to, aby je przeżyć.

Żeby nie było tak mrocznie, to równolegle w tym samym źródle pojawiły się też historie mocy. Zasoby, o których nawet mi się nie śniło. Bo przecież patrząc na ten cały trud rodowy, z którego pochodzę, to jednak z tych wszystkich historii życie szło dalej do przodu. Szły również radość, talenty, ciepło, wsparcie, zdolność empatii i kochania. I hasło, które często powtarza mój mąż „ale wiesz, że najlepsze przed tobą?”.

Sesja Totalnej Biologii

I w tym momencie pojawia się sesja Totalnej Biologii. Jak wisienka na torcie długiego procesu. Bo wiesz, sesja Totalnej Biologii wygląda tak, że przed spotkaniem z terapeutą dostajesz taki kwestionariusz do wypełnienia, w którym piszesz elaborat na swój temat. Ja swój pisałam chyba miesiąc.

Aby rzetelnie go wypełnić musiałam zrobić wywiad w rodzinie. Wszystkie ważne zdarzenia z rodu, towarzysząca im atmosfera, wypytanie o relacje, jak one wyglądały z perspektywy różnych członków rodziny etc. Do tego ze szczegółami spisane własne życie. Wszystkie istotne momenty. Już od dawna wiadomo, że pisanie ma zdolności terapeutyczne. Spisanie własnego istnienia to już wg mnie połowa sukcesu terapeutycznego, bo nagle to życie staje się przejrzyste i logiczne. Wyjęte z nas samych, podane na tacy. Można obejrzeć z różnych stron. No a potem sama sesja, na której wprawny terapeuta wyłapuje między wierszami to, czego sami nie jesteśmy wstanie dostrzec. Z matematyczną precyzją.

W Totalnej Biologii nie ma przypadków, wszystko co się dzieje z naszym ciałem ma swoje uzasadnienie, ma tzw. biologiczny sens. I tak po nitce do kłębka terapeuta namierza razem z tobą historie, a za nimi emocje, w których coś utknęło i przerodziło się w konflikt biologiczny. U mnie akurat przejawiało się to chorymi jajnikami.

Uwolnienie się od cudzych emocji

Z ciekawostek podzielę się z tobą takim faktem. Wiele wiedziałam, ale też przed samą sesją bardzo rzetelnie wypytałam rodzinę o fakty z życia mojego rodu i byłam przekonana, że nic nie zostało przede mną ukryte. Na sesji terapeutka (Magda Dembowska – szacunek za spostrzegawczość i zaufanie do siebie) ze swoich wyliczeń i wglądów namierzyła jeden fakt – sytuację o konkretnym charakterze, która wg niej miała miejsce w okresie projektu-celu (opiszę co to jest szerzej w oddzielnym poście),a które wg niej była bardzo istotna dla mojego życia. Z moich inwigilacji nic takiego jednak nie miało miejsca. Ona jednak nie ustępowała i powiedziała żebym popytała wkoło, bo na pewno coś zostało ukryte, a znajdzie się życzliwy, który wyjawi mi sekret.

Nie szukałam wkoło i zapytałam wprost moją mamę. I wyobraź sobie, że faktycznie była taka sytuacja. Mama wcześniej o tym nie wspominała, bo uznała że to nie jest istotne, a poza tym to nie dotyczyło bezpośrednio jej ani mnie. Ale coś dużego wydarzyło się w moim projekcie-celu, co bardzo zdeterminowało, dlaczego tak a nie inaczej reaguję na różne sprawy. I tu znów świadomość była uwalniająca. Świadomość sytuacji takiej jaka była, zdjęła mi z barków ciężar. Mogłam się w końcu od niej „odlepić” i uwolnić od zmieszania z nieswoimi emocjami.

0,1% szans to też dużo

W 30 dni po sesji Totalnej Biologii, prawie 20 lat po diagnozie-wyroku, zaszłam w zdrową ciążę. Zostałam mamą. W momencie, kiedy piszę ten tekst, moja roczna córeczka Dalia śpi spokojnie obok. Mój mąż Jacek kręci w budynku obok kolejny kurs na Hakuj Zdrowie, tym razem o masażu lomi lomi z Martą Gierczyńską. A ja przyglądam się temu całemu procesowi i przełamuję tremę, żeby opublikować ten tekst.

Nie twierdzę, że to Totalna Biologia rozwiązała u mnie sprawę. Ona zgarnęła żniwo całej pracy, którą wykonałam wcześniej. Być może 10 lat leczenia hormonalnego również miało swój udział. Wiele wglądów, skomunikowania się ze sobą samą przyszło w dużej mierze, a może przede wszystkim, podczas sesji ustawień systemowych, tańca oraz wspomnianego masażu lomi lomi. To jednak podczas sesji Totalnej Biologii ostatecznie wszystko zrobiło KLIK i wskoczyło na swoje miejsce oraz zrobiło miejsce na tworzenia życia.

Moja recepta

Na koniec chciałam napisać, że nie neguję klasycznej medycyny mimo, że mam do niej wiele dystansu. Ma ona swoje nieocenione zasługi i są obszary, w których jest niezastąpiona. Są jednak i takie obszary, w których jest bezradna i nie należy brać do siebie jej bezradności, tylko szukać samemu. Tak dygresją napiszę, że po porodzie byłam u ginekologa na kontrolę i powiedziałam mu o mojej przypadłości. Ginekolog stwierdził, że to niemożliwe skoro mam dziecko i że widać była źle postawiona diagnoza. Kilkunastu lekarzy przez 10 lat błądziło. Cóż, być może. Pozostawię to bez komentarza.

Podobne podejście mam do niekonwencjonalnej medycyny, do alternatywnych metod leczenia. I pomimo, że jest mi o wiele bliżej do naturalnych metod, one również nie rozwiążą wszystkich problemów. Podobnie sama terapia, nawet najlepsza.

Na ten moment życia rozumiem to tak, że to co mi pomogło najbardziej to poznanie i zrobienie w sobie miejsca na przeżywanie uczuć. Zobaczenie szerszego obrazu własnego istnienia. Wszystkie metody opisane powyżej pomogły mi zaopiekować się sobą, wyjść do różnych trudnych sytuacji, które samą mnie przerastały. Umożliwiły mi zobaczyć co faktycznie jest i co było, ale to ja musiałam wziąć odpowiedzialności za własne emocje i dokonać wyboru, że chcę inaczej. Moja biologia za tym podążyła.

Dzielę się z tobą moją historią, bo może cię ona zainspiruje, do tego że warto szukać, nawet jak inni mówią, że to mało albo zupełnie niemożliwe.

Tekst: Weronika Burban


☎  Telefon: +48 696 256 086

Co to jest totalna biologia?

Totalna Biologia – początki

Zacznijmy od początku. Totalna Biologia ewoluowała podobnie jak Recall Healing czy Biologika od Germańskiej Nowej Medycyny, nauki którą stworzył dr Ryke Geerd Hammer. Z moich obserwacji wynika, że wszystkie te nauki mówią mniej więcej o tym samym. Po prostu każdy z twórców, poza indywidualną nazwą, dodał 3 grosze od siebie, kładąc nacisk na inny element. Nie mniej w Polsce najbardziej przyjęła się nazwa Totalna Biologia.

Ale wracając do dr Hammera.  Był on internistą i pracował jako klasyczny lekarz w Niemczech. Niestety w jego życiu wydarzyła się tragedia, która na zawsze odmieniła jego losy. Syn dr Hammera pewnego dnia został postrzelony i przez klika następnych miesięcy walczył o życie. Starcie zakończyło się śmiercią. Dr Hammer bardzo dotkliwie przeżył stratę syna. Te doświadczenia przełożyły się u niego bezpośrednio na chorobę, a dokładnie na raka jądra. Dr Hammer dostrzegł związek między konkretnym odczuwaniem, które mu towarzyszyło, a chorobą. Postanowił to zbadać i na podstawie obserwacji kolejnych 10 tysięcy przypadków dokładnie określił system praw biologicznych, którym wg niego, podlegają wszystkie zachorowania w medycynie.

Każda choroba ma sens biologiczny

Upraszczając, chodzi o to, że każda choroba ma swój sens biologiczny. Choroba nigdy nie jest wynikiem przypadku. Z punktu widzenia biologii najważniejsza jest praca mózgu. Jeżeli mózg jest zbytnio obciążony nadmiernym stresem, z którym nie jest sobie w stanie poradzić (dla każdego kryje się za tym coś innego), to sprowadza go na poziom ciała. Przez miliony lat ewolucji wytworzyliśmy skuteczne biologiczne programy przetrwania. Mózg musi przetrwać. To, gdzie ten stres zostanie sprowadzony, jest ściśle przemyślanym działaniem.

Prawa Totalnej Biologii

To precyzyjne działanie mózgu automatycznego zostało opisane i usystematyzowane przez dr Ryke Geerd Hammera i nazwane 5 prawami natury, jak również przez jego uczniów. Byli nimi m.in. Cloude Sabbah – twórca Totalnej Biologii, Gilberta Renaud – twórca Recall Healing, czy Roberta Barnei – twórca Biologiki. Każdy z nich rozwinął metodę o kolejne elementy.

Pokrótce o 5 prawach natury:

  • pierwsze prawo natury mówi, że wszystkie choroby poprzedzone są wstrząsem emocjonalnym, z którym sobie nie radzimy emocjonalnie;
  • drugie prawo mówi o tym, że każda choroba składa się z dwóch faz, na które przekłada się bezpośrednio przeżywanie przez nas konfliktu: faza aktywna i naprawcza. To w której objawią się symptomy chorobowe to już bardziej złożony temat;
  • trzecie prawo natury mówi o tym, że wszystkie nasze tkanki i organy wytworzyły się w toku ewolucji z trzech listków zarodkowych: endodermy, mezodermy i ektodermy;
  • czwarte prawo natury mówi o tym, że mikroby (grzyby, bakterie, wirusy) działają tylko w fazie naprawczej i jest celowe. Ich rolą jest „naprawienie” organizmu i przywrócenie do stanu sprzed choroby;
  • piąte prawo natury mówi o tym, że wszystko co powyżej jest sensownym działaniem biologii;

Totalna biologia – czy z każdej choroby da się wyleczyć?

Ta wiedza jest niezwykle pomocna przy rozwiązywaniu konfliktów biologicznych. Dzięki niej jak po nitce do kłębka, od symptomów chorobowych (choć nie tylko, ale o tym innym razem), możemy dotrzeć do prawdziwej przyczyny choroby, czyli do konkretnego konfliktu psychicznego, do zblokowanych emocji. Rozwiązanie takiego konfliktu prowadzi do uzdrowienia. To tak bardzo upraszczając. Każdy z wymienionych wyżej przedstawicieli ma swoją teorię na temat tego,  czy z każdej choroby możemy się wyleczyć.

Zależy to od kilku czynników, m.in. od tego w jakim stadium jest choroba, w jakim stanie jest organizm w ogóle no i przede wszystkim, od gotowości psychicznej do zmierzenia się z problemem. Nasza prelegentka, dr n.med. Marzanna Radziszewska, twórczyni psychobiologii, która uczyła się chyba u wszystkich wyżej wymienionych twierdzi, że celem nie jest samo uzdrowienie, a rozwój świadomości. Uzdrowienie to bonus. Podkreśla przy tym jednak, że problemy należy rozwiązać na poziomie transcendentalnym. Praktyczne rozwiązania mogą przynieść chwilową ulgę, ale nie załatwią tematu. Nie zawsze da się uzdrowić z choroby na poziomie ciała. Zawsze jednak jest możliwe odnalezienie wewnętrznego spokoju i zgody na to, co jest, a to uzdrowienie duszy.

W kolejnych artykułach przybliżymy wam na przykładach, jak działają mechanizmy powstawania choroby z punku widzenia m.in. Totalnej Biologii. Zapraszamy.

Tekst: Weronika Burban


☎  Telefon: +48 696 256 086