Przekonania – nie wystarczy polać ich lukrem

Historia zaczyna się w miejscu budowania nowych ścieżek na starych schematach.

Dajmy jej na imię Zosia. Zosia pewnego razu usłyszała w swojej głowie myśl. Natychmiast ją odrzuciła, bo była tak nierealistyczna i niedorzeczna. Gdzie ona, taka sobie zwykła Zosia miałaby zrobić TAKIE COŚ?! Myśl jednak wracała, pojawiała się sama, podpowiadali ją ludzie. Aż w końcu nadszedł dzień, że Zosia zaczęła w nią wierzyć, zaczęła ją czuć całą sobą.

Choć wciąż z uczuciem niepewności w brzuchu, miała w sobie poczucie mocy, że może to zrobić. Że chce to zrobić, efekt nie musi być idealny, ale to co chce zrobić jest dobre i jest potrzebne. Ma dużą wartość i może nawet komuś pomóc, a najważniejsze, że chce to zrobić dla siebie.

Wierzyła w swoją ideę nagle tak silnie, jakby zawsze była w niej. Spotkała na swojej drodze wspaniałych ludzi, którzy pomogli jej tę myśl zrealizować. Była dumna, niedowierzająco szczęśliwa, czuła, że to co zrobiła jest naprawdę fajne. Nie jest idealne, o nie! Ale z serca, takie na ile wtedy było ją stać, takie jakie wtedy potrafiła zrealizować. Prawdziwe, głębokie i w jej stylu.

Niezaopiekowane emocje

Minęło trochę czasu i zaczęła odczuwać, że ten niepokój, który mieszkał w brzuchu rozprzestrzenia się już na klatkę piersiową, gardło. Uzmysłowiła sobie, że ta myśl była szalenie głupia, że to chyba jednak nie ma wartości, słabe, nieciekawe… W każdym razie nie takie jakie powinno być.

Przestała się cieszyć. Już nie otrzymywała nawet tych nielicznych potwierdzeń, że to co zrobiła było ważne. Przypomniała sobie, że jednak jest małą dziewczynką i mało wie, niepotrzebne się wychylała. Doceniała doświadczenie realizacji pomysłu, było dla niej istotne, ale zaczęła interpretować reakcje świata jako sygnał dla niej, że zrobiła coś źle, że się wygłupiła. 

Zosia pozwoliła ciemnym myślom, starym przekonaniom po cichu wedrzeć się do jej głowy i rozpanoszyć się po organizmie. Nie miała siły by za sobą stanąć, miała wrażenie, że ciągle walczy z wiatrakami. Nie miała siły cieszyć się z tego co osiągnęła choćby nawet świat się z tego śmiał. Choć przecież nie miała zielonego pojęcia co świat o tym myśli. Przez swoje filtry zaczęła interpretować rzeczywistość, a w tej interpretacji odnajdywała takie sytuacje, takie przykłady, które pokazywały jej tylko to, co potwierdzało, jej najgorsze przypuszczenia. Uznała, że najlepszym rozwiązaniem będzie zapomnieć o całej sprawie, a pewnie „rozejdzie się po kościach”.

Historia nie ma złotego finału, ani filmowego zwrotu akcji

Zosia to ja, a wspomniana myśl/ działanie to książka opisująca kawałek mojej drogi i projektów, które zbliżały mnie do samej siebie. Wydałam ją w 2019 roku. Po dość udanym starcie sprzedaży, z wielkim trudem, po wielu miesiącach poszedł w świat jej ostatni egzemplarz z niewielkiego nakładu. O książce mało mówiłam, zaczęłam się z nią czuć niekomfortowo. Nie chciałam by niektórzy ludzie ją czytali. Kiedy pewnego razu syn opowiedział o niej w przedszkolu, a Pani poprosiła o egzemplarz do szkolnej biblioteczki, było mi strasznie wstyd.

To przykład na to jak nasze własne myśli, schematy i przekonania mogą pokierować naszą rzeczywistością. Kiedy pojawia się wstyd, złość czy strach to są emocje do zaopiekowania, nasi informatorzy. Pozostawione mogą kierować naszym życiem i na nic może się zdać armia wspierających nas ludzi, dobre słowa z zewnątrz, czy przemyślany plan działania. Wcale nie chodzi też o to, by zawsze wszystko roztrząsać na lewo i prawo (zresztą o tym może kiedy indziej). Ale „Zosia” wiedziała, że niskie poczucie własnej wartości to coś co jest jej znane lepiej niż własna kieszeń, że to napięcie, strach w brzuchu a potem i na karku to też znani „kumple”. Jak również podszept, który mówi, że tylko idealne, budzące zachwyt, radość we wszystkich i zawsze, jest dobre.

Oczywiście powyższa historia jak wszystko w naszym życiu ma więcej wymiarów, przyniosła też coś dobrego, choćby zmianę w świadomości. Przypomina, że zazwyczaj trzeba zacząć od środka. Nie szukać półśrodków, ani szybkich rozwiązań.

Nasze bazowe programy/konflikty wewnętrzne to część naszej tożsamości (więcej o tym znajdziesz w pierwszym module wprowadzającym do Akademii Psychobiologii) nie wystarczy polać ich lukrem i dodać gwiazdki z marcepanu. To nie kwestia weekendowego kursu motywacji, czy codziennych pozytywnych afirmacji. Trzeba zejść znacznie głębiej. Sama świadomość jest już pierwszym krokiem do rozwiązania, ale tych kroków może być naprawdę całkiem sporo. To podróż, która odkryje przed nami, jeśli sobie pozwolimy, zakopane skarby. Dobrze jest obudzić w sobie ciekawość i z łagodnością wyruszyć na spotkanie siebie w pełni.

 

Tekst: Karolina Wilk

Fot. Piegowate Kadry

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Dołącz do naszego newslettera


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.